|
||
|
||
Jacht mieliśmy już na
miejscu po ostatnich regatach - Mackinack Race. Samochodami dojechaliśmy w
czwartek w nocy i zakwaterowaliśmy się w... ośrodku narciarskim, ciekawie
położonym przy okolicznych górach. Startowaliśmy
w sekcji A. Wśród naszych przeciwników była Natalie J (zwycięzca NOOD),
dwie bardzo szybkie 70-tki (21 metrów), Ptarmigan (nowy bardzo szybki jacht
klasy Turbo) i kilka innych jednostek. Łącznie 9 jachtów. W
sobotę start puszczono planowo o 11-tej. Zdecydowanie korzystniejsza była
boja startowa. Po dobrych manewrach w momencie startu byliśmy pierwsi przy
niej i na pełnej prędkości przekroczyliśmy linię. Warunki były bardzo
jeziorowe. Mały wiatr i częste zmiany. Wykorzystywaliśmy silniejsze
podmuchy i zmiany kierunku, dzięki czemu przed górną boją byliśmy
zdecydowanie pierwsi. W tym momencie zdechł wiatr i wszyscy się zbliżyli.
Nie wykonywaliśmy żadnych nerwowych akcji, zostaliśmy na kursie do następnego
znaku i opłaciło się to. Powoli zaczęło się znowu rozwiewać i jako
pierwsi dostaliśmy szkwały. Przeciwnicy, którzy płynęli szybko, ale nie
w kierunku znaku zostali daleko w tyle. Od tego momentu wiało już cały
czas. Czasami słabiej, ale przesuwaliśmy się do przodu. Toczyliśmy walkę
z jednym przeciwnikiem, który miał lepszy przelicznik niż my i musieliśmy
zrobić dużą przewagę. Udało się to dopiero przed metą, kiedy to znowu
z naszej strony przyszedł silniejszy wiatr. Przed samą metą wyprzedziła
nas jedna 70-tka, która była zdecydowanie szybsza, ale po przeliczniku
oddawała nam 20 minut. Tak więc w tym wyścigu odnieśliśmy bezapelacyjne
zwycięstwo. Następne jachty (między innymi Natalie J i Patrmigan) wpłynęły
około godzinę za nami. Na
starcie znowu korzystniejsza była boja. Ustawiliśmy się najbliżej,
jednak za wolno zbieraliśmy żagle i Ptarmigan zdążył nas wyprzedzić.
Start nie był udany. Cały czas płynęliśmy w miarę rozsądnie. Dobrze
dobieraliśmy żagle, dzięki czemu trzymaliśmy dystans do czołówki i
powiększaliśmy nad łódkami za nami. W bardzo złych nastrojach ruszyliśmy do Chicago samochodami. Doman, Andrzej i Jasiek popłynęli jachtem. Powinno im to zająć ponad 30 godzin. Mamy nadzieję na zmazanie plamy podczas następnych regat - Ferve Cup za trzy tygodnie. Będą to ostatnie nasze regaty w USA w tym roku. Chłopaki zostają teraz popracować trochę w Chicago, ja jadę do Bostonu do Jeffa Kenta. Przez dwa tygodnie będę się u niego uczył i pracował, robiąc sprzęt bojerowy. |
||
Marek |
||
|