Środa 20.VII.2005
Środek lata, cała załoga pływa, ciężko wytrzymać w domu, więc pływam
i ja. Dziś wieczorem wyjeżdżam na regaty meczowe "Trofeo Zanoletti"
(kto to był Zanoletti??), które odbędą się w sercu Alp, w miejscowości
Gravedona.
Regaty mają grade 3.
Do startu ze swoją załogą zaprosił mnie Przemek Tarnacki. Będę pełnił
funkcję trymera żagli przednich ;), oprócz mnie w załodze udzielać się też
będą Przemek Płóciennik (pitman), Mirosław Szymczak (grot, dziobowy)
oraz oczywiście Przemek (wiadomo). Regaty
potrwają 3 dni, pierwsza faza to round robin w dwóch grupach. Startuje 10 załóg, ścigać będziemy się na łódkach klasy Benneteu 25.
W ostatni weekend odbyliśmy krótki sparing na dwie łódki przy molo w
Sopocie, wiało ok 2-4 Bft. W jednym z wyścigów w silniejszym szkwale tuż
po starcie wyrwało nam sztagownik razem z całym koszem dziobowym, maszt
runął do tyłu, na szczeście nasza szybka reakcja uchroniła go przed złąmaniem
się. Po treningu, mimo że krótkim, byłem zadowolony. Manewry wychodzily
dobrze, będzie mi łatwo zgrać się z resztą załogi, poza tym na miejscu
odbędziemy jeszcze jeden 3-godzinny trening.
Postaram się coś napisać w trakcie (tu lub na sails.pl),
zrobić kupe fajnych fotek i przywieźć tyle wina, żeby cały wzgórze -
squad (i już spodziewani goście ;) padł na tarasie :)
Pozdrawiam wszystkich kiboli, ekipe w USA i całą resztę - trzymajcie za
nas kciuki!!
Lista startowa regat:
Minoprio Simon NZL
Glomb Daniel BRA
Mariani Lorenza ITA
Segnini Giovanni ITA
Orel Jure SLO
Tarnacki Przemek POL
Le Gros Philippe FRA
Taddei Lorenzo SUI
Morvan Pierre Antoine FRA
26.VII.2005 - relacja po powrocie
W trakcie regat nie było jak i kiedy pisać na bieżąco. Podróż była z
przygodami - Szwajcarzy na granicy z Austrią nie chcieli nas przepuścić,
bo w samochodzie brakowało pasa dla 1 osoby. Musieliśmy zawrócić i za
najbliższym zakrętem Przemek Płóciennik ze swoja dziewczyną przeszli
granicę na piechotę, zupełnie nie zwracając uwagi celnika, który na ich
widok po prostu odwrócił się do nich plecami. Taka sama sytacja była na
granicy SUI - ITA (granica na przełęczy - ponad 2000 m - robiły wrażenie).
Na miejscu byliśmy w czwartek ok 17.30. Od razu poszliśmy zapytać się o
możliwość treningu. Szef match-racingu w Gravedonie powiedział nam, że
będziemy mieli łódkę od 18. Przebraliśmy się szybko, ale okazało się,
że z trningu nic nie wyjdzie, bo łódki są właśnie "wyrównywane
do regat". Obiecano nam możliwość treningu rano w pierwszy dzień
regat. Rozbiliśmy namioty na kempingu blisko brzegu jeziora, ekipa z włoskim
winem podziwiała widoki alpejskich szczytów rozciągających się dookoła,
a Szyneiro przygotował wypasiony obiad. Zrobiliśmy też odprawę omawiając
dokładnie zadania na łódce.
Następnego dnia od rana byliśmy na wodzie, wiało bardzo słabo. Trening
trwał ok. godziny, głównym problemem były kursy pełne.
Pierwszy wyścig mieliśmy już w pierwszym flight'cie (drugi wyścig) ze
Szwajcarem (prawdopodobnie Taddei). Zdecydowanie wygrany start i prowadzenie
do końca "wyścigu", w którym zwroty zrobiliśmy tylko na bojach
- zrobił się taki żużel, że nawet nie było jak postawić spina (wiatr
wiał ok 3 st. Bft). Później mieliśmy kilkanaście flight'ów przerwy,
wiatr ucichł i tego dnia już nie pływaliśmy.
Drugiego dnia regat zaczęliśmy od wyścigu z Brazylijczykiem Glomb'em. Wiał
bardzo słaby wiatr. Przez cały wyścig mieliśmy zdecydowane prowadzenie,
jednak błędy na ostatnim pełnym spowodowały, że wyścig przegraliśmy.
Następny wyścig z niżej sklasyfikowaną załogą wygraliśmy bez większych
historii (poza małym spięciem na dolnej boi, za które dostaliśmy słuszną
karę, ale że przeciwnik też miał jedną na koncie, więc obie kary zniosły
się). W kolejnym wyścigu z Niemcem Willim'em zabroniono nam używać
spinakerów, ponieważ Wilim miał jakąś awarię. Start z Wilimem trochę
"przespaliśmy" - spłynęliśmy bardzo nisko i za późno zaczęliśmy
płynąć w kierunku linii startu. Niemiec utrzymywał prowadzenie do
ostatniego pełnego, gdzie bardzo dobra jazda z falą (rozwiało się już
do 3 Bft.) pozwoliła nam zbliżyć się do niego i zaatakować. Mimo
ostrzenia Niemca na prawym przed metą spokojnie z dużą odległością
przepływamy mu przed dziobem i pierwsi wpływamy na metę. Niestety sędzia,
będący z tyłu uznał, że nie było wystarczająco dużej odległości między
łódkami i sytuacja kwalifikuje się na karę dla nas. Straszliwie wkurzeni
wracamy na trasę i kręcimy kółko. W kolejnym wyścigu (z Orel'em) złe
ustawienie się sędziów okazało się szczęśliwe dla nas. W rozgrywce
przedstartowej, podczas bardzo szybkiego i ciasnego odpadania, tak aby znaleźć
się po zawietrznej przeciwnika, uderzamy dziobem w jego rufę - sędzia był
jednak za naszą rufą i protestu nie uznał :) Wyścig wygrany już na
starcie, prowadzenie utrzymaliśmy do mety.
Poźniej mieliśmy aż 5 flight'ów przerwy i na koniec dnia wyścig z załogą
kobiecą. Wygrany start, pewne prowadzenie wyścigu, wygrana. Wiatr zaczął
cichnąć a ponieważ trasa była bardzo długa, na kolejny wyścig już nie
zeszliśmy. Po tym dniu nasz bilans wynosił 4 wygrane, 2 przegrane, co dawało
nam 4 miejsce w generalce, mieliśmy jednak rozegranych najmniej wyścigów
ze wszystkich.
Ostatniego dnia regat, w niedzielę, od rana nic nie wiało. Przy pierwszej
okazji rozegrano od razu wyścig pomiędzy Willim'em a Minoprio - obie załogi
miały wygrane wszystkie wyścigi i o zwycięstwie w regatach decydował ich
bezpośredni pojedynek. Wygrał zdecydowanie Wilim.
Wiedzieliśmy już, że nie uda się dokończyć naswet rundy round robin i
ostateczne wyniki będą znane na podstawie stosunku procentowego wygranych
do przegranych, co dla nas, jako załogi, która ma najmnej rozegranych
meczy było bardzo niekorzystne. Trasa była bardzo długa, pomimo problemow
z czasem i wiatrem komisja nie zdecydowała się jej skrócić.
Kilkunastominutowe okresy bardzo dobrego wiatru też wg nich były za krótkie
żeby rozegrać wyścigi.
W końcu zdecydowali się puścić wyścig. Musieliśmy wygrać wyścig z
Minoprio, żeby być na drugim miejscu. Na starcie kontrolowaliśmy ich
perfekcyjnie, ze startu wyszliśmy z niewielką przewagą, później jednak
rozpłynęliśmy się w przeciwne strony trasy, Minoprio wyszedł na tym
lepiej i zyskał 3 długości przewagi. Przed górną boją ścichło prawie
do 0. Perfekcyjna praca żaglami (raz był pełny, raz halsówka) pozwoliła
nam wyprzedzić ich po nawietrznej, wyścig został jednak przerwany. Po
chwili rozwiało się znowu. Na starcie Minoprio dostał karę, wyszliśmy
ze startu ze sporą przewagą, którą powiększyliśmy na halsówce. Na pełnym
dojechali nas, Minoprio wyostrzył, Przemek powtórzył manewr ostrząc do
bajdewindu, Minoprio wjechał tak blisko, że dotknął pracującego spina.
Sędzia podjął bezsensowną decyzję, że nie ustępowaliśmy dostatecznie
i nałożył na nas karę, w tym momencie obie kary zniosły się a Minoprio
był na prowadzeniu, które utrzymał do mety. Przegrany wyścig zepchnął
nas na piąte miejsce w generalce z ostatecznym bilansem 4 wygrane, 3
przegrane (na 9 zaplanowanych w round robin wyścigów).
Maciek
|